Strony

wtorek, 30 kwietnia 2013

12-godzinny zabieg, czyli No Problem Perfecty

 Mam taką specyficzną przywarę. Najpierw robię, później myślę ;)
I patrząc na wielkiego pryszcza próbującego zdeformować czubek mojego nosa, już całkowicie upodabniając mnie do krogulca jakiegoś, złapałam zestaw masek, próbek i innych peelingów anty-diodowych w celu wybrania czegoś, co zaradzi tej zbliżającej się masakrze.

A ponieważ w głowie błyskał mi wielki neon "problem! problem", nic dziwnego, że mój wybór padł, na relaksującą w takim wypadku frazę:

Perfecta - No Problem


dodatkowo wyszłam z założenia, że skoro są dwa elementy, peeling i maska, z tej samej serii, to ich efekty będą się świetnie uzupełniać, a ja nie muszę zawracać sobie głowy sprawdzaniem składów, czy się coś z czymś nie zneutralizuje..

OPAKOWANIE


bardzo młodzieżowe, przejrzyste graficznie i w kolorystyce obiecującej świeżość, czystość i promienność efektów. Saszetka podzielona jest na dwie części po 5 ml, co do otwierania, jak zawsze - nie wypowiem się, bo robię to nożyczkami ;)
Cena to około 2,50zł za zestaw, co można uznać za bardzo przystępną cenę.

STEP 1 peeling enzymatyczny



Nooo, to zaczynamy :) ciach nożkami rożek, szybka fotka na bloga, zerknięcie na zegarek, by móc w miarę określić za ile zmycie pierwszej fazy i nałożenie drugiej, szast prast, peeling na twarz i dopiero wtedy zobaczyłam że... etap drugi dopiero jutro rano!!
Heh, dobrze, że nie chciałam sobie zrobić typowej szybkiej "sesji o poranku" ;)

Nieco to ostudziło mój zapał do No Problem. Złapałam saszetkę raczej jako szybkie SOS...

SKŁAD


 yyyy... pierwsze moje skojarzenie - pierwsza dziesiątka składników mogłaby spokojnie być typowym kremem do dłoni. Co u mnie osobiście budzi obawy o to, czy specyfik pory otworzy, czy.. zamknie.

ORGANOLEPTYCZNIE:


zresztą w dotyku też jest to nieco dziwne jak na peeling.. no ale w końcu to enzymatyczne cuś, co nakłada się na skórę na baardzo długo. Zapach przyzwoity, kremowo-kwaskowaty, ani mnie uwiódł, ani ostudził.

DZIAŁANIE:


Nakładamy peeling na twarz, czytamy opakowanie [ ;) ], i przestajemy się dziwić, że nie odczuwamy właściwie.. nic. żadnego delikatnego szczypania, żadnego ściągania, które potrafią towarzyszyć enzymatykom. Wychodzi na to, że kosmetyk jest idealny dla wrażliwców ;) Wystarcza go na tyle, by posmarować twarz warstwą nieco grubszą niż kremu, a on nie wykazuje raczej tendencji do wchłaniania się, więc po, przykładowo, godzinie zaczynamy rozkosznie ziewać i zastanawiać się "jak z tym spać, by:
1. nie zetrzeć  2. nie upaćkać poduszki  3. nie zmuszać się do niewygodnych pozycji, które i tak zmienimy jak tylko zaśniemy."

O poranku patrzymy cieszymy się, że zdecydowałyśmy się na zabieg w weekend, ponieważ okazuje się, że pozostałości peelingu musimy przez moment zmywać, a maskę stosujemy typowo jak taki specyfik, a więc przed wybiegnięciem z domu w tygodniu zabrałoby nam to sporo cennego czasu ;)



STEP 2 - maseczka głęboko oczyszczająca


Otwieramy drugą część saszetki, przezornie odświeżając przed nałożeniem swoją pamięć czytając rewers..

SKŁAD:


No, tutaj widzimy już nieco więcej składników sugerujących związek zawartości z funkcją ;)

ORGANOLEPTYCZNIE:

zapach, kolor i konsystencja również, co nieco łagodzi moje dotychczasowe niezadowolenie, a zapach, spod którego wyraźnie przebija glinka - relaksuje. Po 10 minutach zmywamy bez większych problemów pozostałości maseczki i przystępujemy do kontemplowania swojej cery.

DZIAŁANIE:


po dwunastu godzinach burzliwego i jak dotąd mało satysfakcjonującego romansu z saszetką nareszcie stwierdziłam, że jestem zadowolona. Cera matowa, wyrównana, pory uspokojone i ściągnięte, a skóra miękka. Stan ten utrzymał się niemal przez parę godzin, później niestety większość wróciła do stanu wyjściowego. Dioda na czubku nosa również..

Dlatego w mojej ocenie, dla cierpliwych, kosmetyk ten jest fajny do profilaktyki i ewentualnie przy małych zmianach, ale ja, raptus stosujący stałą pielęgnację w innym celu niż tylko przeciwpryszczowo, raczej do tego specyfiku nie powrócę, chyba, że wypuszczą wersję samej maseczki bez tego dziwnego całonocnego peelingu..

Plusy: maseczka jest naprawdę fajna, doprowadza skórę do bardzo przyjemnego wyglądu i stanu

Minusy: peeling, który w moim odczuciu jest fatalny, upierdliwy w stosowaniu i nie dający żadnych efektów poza śladami na poduszce..

Cholera Naczelna
















16 komentarzy:

  1. czyli nie dla mnie - nie lubie byc uwieiona przez kosmetyki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie.. ta cała noc, po której trzeba robić ciąg dalszy, wymiotła mnie z kapci.. ;)

      Usuń
  2. Albo jestem zacofana albo co.. Nie sądziłam, że to trzeba całą noc trzymać... I jeszcze nie pomogło :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak uznałam, bo jeszcze pół godziny, ba, godzinę łącznie nawet.. ale też bym nie podejrzewała, że całą noc..

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. to w najbliższych dniach będziesz mogła przeczytać o takich szybszych i logiczniejszych ;)

      Usuń
  4. Nie no - pomysł beznadziejny. Całą noc? Ja śpię na brzuchu! ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja się kręcę jak na ruszcie ;) dlatego też tak uważam - beznadziejny pomysł

      Usuń
  5. Nieciekawie z tym całonocnym peelingiem, jak siebie znam to chyba zapomniałabym o drugim kroku rano :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rano budzisz się z porolowaną paciają, trudno zapomnieć ;)

      Usuń
  6. Nakladane kosmetyki na noc to rzeczywiscie nie maly problem ;) mi by sie taka przydala na dekold , nie wiem co sie z nim stalo :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh, ja mam tak na plecach..
      ale brnę w temat dalej, nie łam się, znajdziemy radę na wstrętne niechciane pryszczydła! prawda? :)

      Usuń
  7. Akurat też mam taki na całą noc, może ten sam. Musze sprawdzić. Dodam tylko, że skóra piękna i gladka rano. Poduszka owszem, ździebko natłuszczona czy coś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no u mnie właśnie bez rewelacji, dopiero po masce..
      ale po masce.. :) powinni tę maskę w tubki pakować solo ;)

      Usuń
  8. Łoo matko. Na całą noc?:) Chyba nie dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. s jeszcze jak śpisz z TŻ.. ani frajdy, ani piękności ;)

      Usuń

Śmiało, komentowanie nie gryzie ;) ja też ;)

Bardzo lubię i cenię każde słowo od Was, Wasze komentarze są dla mnie motorkiem napędowym :)

Staram się też odpowiadać na Wasze wpisy, pytania, i odwiedzać moich czytelników.

4cholery@gmail.com

Cholera Naczelna