Dać jej mydło w kostce ;)
A poważnie..
Mydełka w kostce zawsze uwielbiałam... pod warunkiem, że były bardzo dekoracyjne, ponieważ mogły służyć za ozdobę łazienki. I tylko jako "durnostójki" je tolerowałam ;)
Aż nadszedł taki czas, że założyłam bloga kosmetycznego, i nagle okazało się, że jestem w błędzie! Mydło w kostce służy do używania czynnego, czyli mycia się!
- napraaaawdę? - zawołałam w pierwszym momencie niemal ze zdumieniem..
To ja sobie błogo nieświadoma, od lat, używałam żeli wszelakich, mydełek, olejków... a tu zonk.. mydła w formie stałej nadal panoszą się w najlepsze, nie tylko w dekoracyjnych zestawach upominkowych ;)
No doooobrze. Skoro są, to widać rację bytu mają jakąś, umysł więc postanowiłam mieć otwarty, i sprawdzić to osobiście. Tak się złożyło, że od Magicznych Indii otrzymałam jeden taki żółty egzemplarz do testów, wzięłam więc byka za rogi, i wypróbowałam dzielnie, ręcznie robione
Khadi - Chandan-Haldi Soap
Czyli, po polsku rzecz ujmując, mydełko z olejkiem sandałowym i kurkumą :)
Nie kryję, że podchodziłam do niego jak pies do jeża... brałam w łapki, wąchałam z każdej strony [jakby z innej miało inaczej pachnieć ;)], obstukiwałam, odkładałam, szturchałam... nawet sobie z Jasną podczas robienia zdjęć wykminiłyśmy, że fajna lampka by z niego była ;) aż w końcu nadszedł ten moment, i rozpakowałam...
OPAKOWANIE:
Proste do granic :) Kostka zapakowana w spawaną folię, z papierowymi etykietkami z obu stron. No, ale mydło w kostce trzymamy raczej w mydelniczkach niż w opakowaniach, więc te ostatnie lądują w koszu już przed pierwszym użyciem, to marudzić nie będę ;)
Etykietki natomiast mam w wersji indyjskiej jeszcze, właśnie zajrzałam do MI, i widzę, że właściciele sklepu zadbali o nasz komfort. Obecne wersje są już opisane mniej egzotycznie, za to bardziej czytelne dla przeciętnego zjadacza mydła... tfu! co ja piszę... chleba polskiego naszego ;)
Sama kostka ma gramaturę 125, i TUTAJ kosztuje 15,50 :)
SKŁAD:
Zauważyłyście, że gliceryna jest dopiero przedostatnia? Uwielbiam proste i bogate składy :)
ORGANOLEPTYCZNIE:
Bardzo ciekawie przechodzi przez nie światło ;)
Nie no, żartuję, nie tylko jako lampkę w końcu je wypróbowałyśmy ;) [co nie zmienia faktu, że to o świetle to prawda ;)].
Mydełko dość dobrze się pieni, bardzo ładnie pachnie, chociaż obawiałam się tej kurkumy.. w końcu nienawidzę zapachów kuchennych w łazience, a tu miłe zaskoczenie. Zapach określiłabym jako uniseks, za to długo się utrzymujący na skórze. Przyjemny, intensywny, ale nie ciężki.
Jest też wydajne, mydlimy, mydlimy, i wciąż je mamy ;)
Przy bardzo intensywnym przesuszeniu pękło tylko odrobinę, w jednym miejscu, co uważam na plus, kostek nie używam zwykle właśnie między innymi ze względu na ich nieestetyczną powierzchowność, która ukazuje się zazwyczaj dosyć szybko.
DZIAŁANIE:
Ale pomimo formy przez lata mi obcej, mydełko intrygowało mnie swoją zawartością.
Już od pewnego czasu poluję na krem z kurkumą, o której słyszałam niezwykłe rzeczy, jak choćby zbawienne działanie na cerę problematyczno-trądzikową. Olejek sandałowy powinien te właściwości uzupełniać doskonałym nawilżaniem. Namydliłam więc dłonie, następnie twarz, i zaczęłam się bacznie przyglądać pierwszym doznaniom.
To, czego nie dało się nie odczuć, to dokładne i błyskawiczne usunięcie sebum, oraz napięcie skóry. Zmywając pianę miałam nieodparte skojarzenia z reklamą płynu do naczyń... nie pamiętam tylko nazwy.. Pur? ta, w której jeżdżą palcami po talerzach że aż skrzypi ;)
Jak się zapewne domyślacie, moja pierwszą myślą było: "o ja pierdziule.. gdzie mam jakąś mega intensywną maskę nawilżającą? tego sam krem nie naprawi!!"
Skóra była tak napięta, że aż zmarszczki mi się rozprasowały! Na szczęście szybko wróciła do normy pod wpływem samego kremu nawilżającego. Jednak ponieważ moja skóra pozostawiała właśnie baaaardzo dużo do życzenia, postanowiłam nie przerywać testów i sprawdzić 'plotki' o kurkumie przynajmniej, poza tym, to mydełko wydawało mi się dużo łagodniejsze niż stosowane przeze mnie wcześniej na problemy, to ze srebrem.
I faktycznie, z czasem zauważyłam, ze mydło działa intensywnie, ale wcale nie drastycznie, skóra po nim szybko wraca do prawidłowej wilgotności, a jednocześnie jest dobrze oczyszczona z tłuszczu i kurzu po całym dniu. Niestety nie możemy liczyć, że kostka usunie nam głębokie wągry, ale "ruszone" wulkany znacznie szybciej się goją, a pory zwężają.
Podsumowując, ja się nie zakochałam, mimo, że działa, a buźka jest po nim dużo ciekawsza niż po wielu innych mydłach, ale jednocześnie... regularnie do niego wracam w cyklach po kilka myć, by "podregulować skórę" ;) Pomóżcie mi więc, bo się sama pogubiłam... to znaczy, że je lubię, czy nie lubię? ;)
Wasza, skołowana przez kostkę,
Cholera Naczelna ;)
ps.: fakt, iż otrzymałam produkt do testów od
nie wpłynął na moją ocenę
Jakoś nie mogę wyobrazić sobie mysia twarzy mydłem. Jakoś mnie to odrzuca :D
OdpowiedzUsuńw sumie do twarzy dochodzi to samo co z dyfuzora pianki, czy żelu ;)
Usuńtylko o czystość kostki trzeba bardzo dbać..
Ja tam myję twarz szarym mydłem i sobie chwalę ;)
OdpowiedzUsuńTyle, że to mało higieniczne jest...
dlatego ja zawsze przed myciem... zmydlam trochę, i często używam mydła ze srebrem do "dezynfekcji" innych rzeczy ;)
UsuńZaciekawiło mnie to mydełko. Ciekawa jestem zapachu :)
OdpowiedzUsuńsiedziałam z kwadrans z kostką pod nosem, by Ci go opisać jak najbardziej obrazowo, ale wena mi kwiczy ;)
Usuńna pewno do zapachu bym się nie przyczepiła, jest taki pomiędzy świeżym a kwiatowym, a jednak mężczyzna spokojnie też mógłby go uzywać. na pewno kojarzy mi sie z czystością :)
Ja mam takie odczucia jak Ty względem mydła siarkowego... Też nie wiem czy go lubię, czy nie. Niby lubię, niby pięknie oczyszcza twarz, a jednak robię sobie częste przerwy w jego używaniu i nie płaczę, gdy nie ma go w mydelniczce:)
OdpowiedzUsuńo o właśnie :D
Usuńciekawe te mydło, ale jakos nie używam mydła w kostce
OdpowiedzUsuńSą takie kosmetyki, za którymi się nie przepada ale używa się bo dobrze działają :) Lubię czasami poużywać mydeł w kostce. Ostatnio mam nagietkowe z Białego Jelenia. A moj mąż najbardziej lubi te z Tolpy :)
OdpowiedzUsuńmiałam taki krem. nienawidziłam go za wszystko, ale efekty... nie mogłam go nie użyć ;)
UsuńNie przepadam za mydłami w kostkach:)
OdpowiedzUsuńNienawidzę myć twarzy mydłem... Koszmar. Jakie by nie było... bleh!
OdpowiedzUsuńja na szczęście mam skórę bez uprzedzeń ;)
UsuńTego nie znam, ale cenie i lubię mydła marsylskie i aleppo :)
OdpowiedzUsuńmarsylskie też mam, czeka grzecznie w kolejce ;)
Usuńuwielbiam naturalne mydełka, a głównie aleppo :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze okazji...
UsuńJa używam mydła aleppo do twarzy i też po nim aż skrzypi, ale dzięki temu mam pewność, że jest dokładnie oczyszczona.
OdpowiedzUsuńChociaż jestem ciekawa czy ktoś jeszcze używa mydeł do mycia ciała, ja jestem fanką żeli pod prysznic od zawsze i nie wyobrażam sobie mycia mydłem :)
ja używałam Dove. kiedyś, tego klasycznego. faktycznie działało świetnie, i czuć było te nawilżacze w składzie. a później odkryłam olejki... ;)
UsuńJa kukurmę stosuję jako dodatek do maseczki do twarzy, ale może i wypróbuję to mydło ;)
OdpowiedzUsuńi jak? i jak? faktycznie tak świetnie działa?
UsuńMi wyszło, że je lubisz, bo ładnie przez nie światło przechodzi
OdpowiedzUsuń^^
no tak, to jego niewątpliwa zaleta :D
UsuńJa ciągle nie mogę się przekonać do takich mydełek :D
OdpowiedzUsuńno właśnie, i to lubie w tesstowaniu.. sama bym w życiu nie kupiła i nie spróbowała ;)
UsuńNie lubię mydeł w kostce. Chyba, że stoją sobie grzecznie na półce, jako dekoracja ;)
OdpowiedzUsuńale jak mają ciekawy, naprawdę ciekawy kształt, to można nawet sporo za nie dać, prawda? ;)
Usuńże lubisz :D
OdpowiedzUsuńU mnie mydła w kostce służą wyłącznie jako dekoracja, czasem naprawdę bardzo ładna;) W użyciu jest tylko mydło siarkowe ale w innej postaci chyba nie ma.
OdpowiedzUsuńja mimo tego ze mydła kostce są dużo lepsze niz w płynie jakoś nie mogę sie do nich przekonać
OdpowiedzUsuńpoużywam parę razy i zostawiam zapominam o nim
zastanawia mnie dlaczego Twoje posty nie wyświetlają się u mnie
dlatego nigdy mnie tu nie ma dziwne
Właśnie oglądałam post o maszynie losującej świetny mimo że odległy
szkoda ze nie podałaś linka do sklepu gdzie można tak mądrą maszynę zakupić :)bo ja chętna jestem
Nominowałam Cię: http://bajkowyzamek.blogspot.com/2013/09/zostaam-otagowana-liebster-award.html
OdpowiedzUsuńno proszę jak to kostka potrafi skołować :)
OdpowiedzUsuńteż miałam kiedyś podobnie lampkowe mydło od Eko-bańki, tylko świeciło na czerwono ;)
buźka :)
Ja bardzo lubię mydła w kostce- nawet do zwykłego mycia rąk wolę takie niż w płynie. Ale ostatnio zaczęłam używać mydeł marsylskich, które nadają się do wszystkiego- i do twarzy, i do ciała, i do rąk, i nawet do prania :) też są w kostce, też naturalne i naprawdę świetne :). A to indyjskie mydełko też bardzo mnie zaciekawiło :)
OdpowiedzUsuńKurcze, musi fajnie pachnieć.. Chyba się skuszę!
OdpowiedzUsuńFajne mydełko, raz na jakiś czas używam tych w kostce (zwłaszcza lubię właśnie takie, o naturalnym składzie), aczkolwiek muszę przyznać że "denkowanie" ich idzie mi bardzo opornie.
OdpowiedzUsuńLubisz, lubisz, ale czasu potrzebujesz żeby się zakochać:) Ja się już zakochałam, a przy twoim wpisie uśmiałam do łez :)
OdpowiedzUsuńsłyszałam o nim, też byłam zdziwiona,że takie mydła jeszcze żyją :D
OdpowiedzUsuńmoże się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńjuż daaawno nie myłam się mydłem w kostce ;) zaciekawiło mnie to mydełko. lubię zapach olejku sandałowego, więc myślę że mogłoby mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńKochana! Na samym dole mojego posta "Falowanie na chuście" jest link do Twojej notki :) natomiast na samym początku wpisu link do posta Puszysławy, w którym mówi o Twoim odkryciu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, ale jednak moje zawijanie nie jest tak prezycyzyjne jak Twoje :D
Tak, teraz już choć widać, że jest tam wpisane cokolwiek :) Dziękuję.
UsuńAle jak widać, mało kto wchodzi w linki w linkach na linkowanych.. ;)
Pozdrawiam, Naczelna. Cholera Naczelna :)
lubie wszystko co indyjskie, pozdrawiam Was Kochane:) miło było poznać!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga po raz pierwszy, ale już widzę, że szybko się z nim rozstanę. Bardzo lubię Wasze wpisy o kosmetykach. Pozwolę sobie dodać Was do obserwowanych:)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! To jest indyjskie madło, prawda?
OdpowiedzUsuńTo indyjskie mydło, blog świetny, tylko gdzie nowe wpisy
OdpowiedzUsuń