Strony

wtorek, 7 stycznia 2014

Antygrawitacja, czyli Lifting Mask - Ava. Malinowe odmładzanie ;)

"Prawdziwa kobieta powinna się starzeć z godnością", "Kobieta jest jak wino, im starsza tym lepsza", "Każda z linii na Twej twarzy to historia z Twego życia" ....

BLA BLA BLA!

Każdy kolejny dzień należy spędzać ciesząc się nawet najmniejszą chwilą, a kiedy już radość z życia odbijać się zacznie na naszych buźkach znakami nieco zbyt głębokimi, pora poświęcić troszkę czasu go na walkę z efektami tejże :P

Co być może nam w tym pomoże?
Sprawdźmy dziś:

Lifting Mask - AVA Labolatories

PROFESSIONAL HOME SPA - AGE CONTROL

 Maseczka, która w teorii ma, niczym winda, podciągnąć nasze obwisające smętnie mordki "na właściwe miejsce", spłycić zmarszczki i nawilżyć naszą powłokę, byśmy wyglądały młodo, promiennie.
Kiedy trzymasz taką tubkę w dłoni, dopadają Cię dylematy: czy powinnam zakrzyknąć "jak cudownie!" i nakładać specyfik na facjatę grubą warstwą, przyznając się do wpływu grawitacji na tę część mojej osóbki, czy może cichaczem nakładać i udawać, że wiek się mnie nie ima? A może jeszcze za wcześnie? Może nie potrzebuję aż takich środków? 
Szybkie zerknięcie z nadzieją w lustro i... chyba tak szybko to ja jeszcze maski na mordkę w życiu nie nakładałam!! ;)

Ale po kolei.
Maseczka, zanim do mnie trafiła, poleciała sobie do Anglii, do Patrycji Pieguski, tam okazało się, że mimo deklaracji producenta "pro natura", niestety, jej skład nie jest do końca naturalny [a tylko kosmetyki naturalne Pieguska stosuje]. Patrycja dostała ją w ramach Malinowej Akcji, i, aby dotrzymać malinowych założeń, przesłała do mnie, za co Ci, Pati, bardzo mocno dziękuję :*

OPAKOWANIE:

Plastikowa, średnio miękka tubka wklejona była w blistrowe pół-pudłeczko, z tyłu którego opisane było jak

wykonać praktycznie pełen zabieg SPA w domu :)
Otworek adekwatny do konsystencji, maskę wydobywa się łatwo w odpowiedniej ilości, a dobre zamknięcie typu "klik" pozwala zabrać ją ze sobą nawet w podróż, i wrócić, bez problemów.

Dowiadujemy się też z niego, że produkt był testowany dermatologicznie, ale nie na króliczkach czy innych więzionych zwierzakach ;)

 Pojemność 100ml, cena: 18-25zł, w zależności od promocji lub jej braku ;)

SKŁAD:


Jak już wspomniałam, nie jest to produkt wolny od chemii... cóż. ja tam chemię lubię ;) a bogactwo olejków, zmiękczaczy i nawilżaczy zawsze woła do mnie "hehehe, spróbuj to osiągnąć naturalnie... może 15 lat wstecz by działało ;) "


ORGANOLEPTYCZNIE:

Wydobywamy tubkę z pudełka, wyciskamy biały lekki krem na dłoń i podtykamy pod narząd węchu, kontemplując z przyjemnością, że aromat kremowo-kwiatkowy będzie sprawiał nam dodatkową przyjemność podczas tego zabiegu.
Oberwujemy tę delikatną wodnistość z subtelną obawą o losy jej dalsze, lecz całość trzyma się w kupie zadowalająco, nie spływa z palców i nie ucieka nigdzie, pozwalając się donieść w miejsce przeznaczenia, a następnie nanieść miękką warstewką na obwisające niepokojąco lica.


Dokładamy więc porcję dodatkową, i kolejną na dekolt, patrząc jak wchłania się bezwstydnie, sugerując, że zaniedbałyśmy nawilżanie ostatnimi czasy. Standardowo, jak to ja, zasady nakładania maseczek olałam, i podjechałam specyfikiem aż pod same oczy. Wszak tam właśnie najgorsze i najwyraźniejsze linie mi doskwierają.. Nie napchałam jej sobie do środka jakoś szczególnie, ale nie byłam precyzyjna zanadto, a nie zauważyłam podrażnień czy ognia na spojówkach.

Przez krótki moment, po paru minutach przeżyłam lekkie drgnięcie niepokoju pod czaszką, kiedy wilgoć z maski "się wessła", a w jej miejscu pozostała warstewka glicerynopodobnej mazi...
"oj! będziesz pałakać Naczelna, płakać będziesz! toć każde takie coś na twarzy zwiastuje Ci plantację wykwitów przewstrętnych.. a jeżeli maska zadziała? wiesz jak to będzie się uwypuklać na tej gładkości? no cóż, stało się, przynajmniej proszę, niech zadziała, bo inaczej to będzie niczym bulwy radośnie wystające z grządek!!"
Po około 20 minutach od aplikacji, okazało się, że niewiele z kosmetyku zostało mi do usunięcia, więc starłam resztę chusteczką i podążyłam do lustra, a tam...

DZIAŁANIE:


... a tam stała sobie radośnie jakaś dziewoja i zerkała na mnie. Taka niby podobna, bo skądś ją znam przecie, tylko skąd? A! Już wiem!! Z przeszłości! 

Zbliżyłam twarz do niej, zlustrowalam uważnie to dziwne zjawisko. No ja! Jak nic ja, tylko jakaś takaś jakby mniej przez grawitację sterana? Jakby jej policzki podskoczyły na miejsce właściwe, i gdzieś te ostre linie co to czas nimi poszlachtował, się złagodziły... heh, no to będzie przynajmniej swobodna "łączka" a nie "uporządkowany ogródek", kiedy mnie jutro wysypie od glicerynowej powłoczki ;)
Podbudowana tą myślą, postanowiłam czym prędzej wykorzystać sposobność pokazania się światu w nowej młodszej wersji, machnęłam makijaż i pobiegłam do swoich spraw.

Rankiem dnia następnego otworzyłam oczy z mieszanką niepokoju [o pryszcze] i nadziei zobaczenia tej wczorajszej laski w lustrze. Pobiegłam więc do łazienki, a tam? Dobra stara Cholera popatrzyła na mnie ze srebrnej tafli: "co tam? chyba nie sądziłaś, że znalazłaś cudne antidotum na upływający czas za taką kwotę? ;)"
Spróbowałam też oczywiście postosować maskę regularniej. Za każdym razem to samo. Radość, blask ten młodzieńczy po kwadransie, a 12 godzin później powrót do brutalnej rzeczywistości...
Chociaż skóra taka milsza pozostała, lepiej nawilżona jakby, i gładka! Bez paskudnych pryszczowych niespodzianek! :D

REASUMUJĄC:


 Uświadomiłam sobie, że grawitacja z moimi rysami obchodzi się coraz brutalniej, że już nie ma się co kryć, tylko grzecznie zamienić profilaktykę na walkę czynną z metryką. Jednak dzięki tej maseczce mogę przynajmniej mieć efekt Kopciuszka, i na parę ważnych dla mnie godzin, cofnąć nieco czas, a co długofalowo dla mnie też ważne - zrobić to, nie płacąc za to wyglądem niczym piętnastolatka w burzy hormonalnej, później ;)
Dla mnie zdecydowany hit, który trafia na półkę "naprawdę warto, zwłaszcza przed wielkim wyjściem" ;)
Dodam też, byście nie zapomniały nałożyć jej również na dłonie.. w końcu głupio to tak, by ktoś poznał po nich, ile macie naprawdę lat, kiedy przeczesując zalotnie włosy, pozwolicie mu porównać strukturę skóry na nich i na twarzy, prawda? ;)

Dziękuję Malinko, dziękuję Piegusko :*
http://testykosmetyczne.blogspot.com/
ps.: fakt, że otrzymałam kosmetyk za darmo, nie miał wpływu na moją ocenę.

23 komentarze:

  1. Jak Ty świetnie piszesz aż chce się czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziekuję :* a mi bardzo miło wiedzieć, że ktoś przebrnął przez to mnóstwo tekstu z przyjemnością ;)

      Usuń
  2. No cóz a mogę napisać ,cud miód i orzeszki, świetny post!!!
    http://kolorowyszaldodatkow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wena mi wróciła najwyraźniej ;) i oby nie uciekała więcej :D

      Usuń
  3. Kurcze, fajna ta maska :)
    tylko, że pierwszy raz ją na oczy widzę...


    strasznie lubię czytać twoje posty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nigdy wcześniej nie spotkałam tej firmy nawet, a szkoda :)

      ps.: dzięki :*

      Usuń
  4. Pierwszy raz widzę to cudo...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tego co kojarze Ava ma sporo ciekawych kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to moje pierwsze zetknięcie z tą marką, ale na pewno nie ostatnie :)

      Usuń
  6. nie ma za co:) Cieszę się, że tak dobrze się sprawdziła i zadowoliła:D Oj tam, oj tam Pieguska też ma swoje grzeszki naturalnie;) - teraz nawet widoczne na blogu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe, cieszę się bardzo, że z tą maską postanowiłaś nie grzeszyć ;)

      Usuń
  7. maseczka chyba fajna niestety nie miałam okazji jej wypróbować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, ale dla Ciebie to jeszcze za wcześnie ;)
      Dziewczyno, w Twoim wieku to wszystko jeszcze wisi na swoim miejscu ;)

      Usuń
  8. Ależ mi Ciebie brakowało :) Świetna recenzja i maska na pewno godna wypróbowania. Też mam swój egzemplarz odziedziczony po Margotce, więc pewnie niebawem się skuszę :) Buziaki dla Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też brakowało Was wszystkich. Poważnie!
      A co do maski, to ja nie wiem, co Ty chcesz podciągać ;) toć Ty masz buziaka na miejscu jak najbardziej i cerę jak malowanie w zakresie wieku! Wiem, bo się dobrze przyjrzałam :P

      Usuń
  9. Kurcze, mimo wszystko warto mieć pod ręką taką maseczkę na awaryjne sytuacje ;) W sumie efekt na cały dzień to nie tak źle. Jak gdzieś dorwę w fajnej cenie to kupię to cudo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to racja, jako kosmetyk "koktailowy", warto mieć takie cuś w swojej kosmetyczce :D a jak się podkład rozkłada na takim nawilżeniu... miodzio!

      Usuń
  10. Bardzo się ciesze, że potraficie się tak fajnie wymieniać, jak widać z korzyścią:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malinko Droga, bo my tam u Ciebie same fajne laski i przyjacielskie nawzajem, dzielimy się niczym siostry ;)

      Usuń
  11. haha no recenzja wspaniała :P aż nabrałam chęci na tę maskę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) byle nie za wcześnie ;) bo Ty to chyba sporo młodsza ode mnie jesteś? ;)

      Usuń

Śmiało, komentowanie nie gryzie ;) ja też ;)

Bardzo lubię i cenię każde słowo od Was, Wasze komentarze są dla mnie motorkiem napędowym :)

Staram się też odpowiadać na Wasze wpisy, pytania, i odwiedzać moich czytelników.

4cholery@gmail.com

Cholera Naczelna