I byli tam tacy przemili państwo ze sklepu BalmShop, którzy oprócz ciekawego wykładu, mieli dla nas indywidualnie dobrane podarunki.. pamiętacie? pisałam o tym kiedyś ;)
Mój blog wtedy dosyć mocno skupiał się na owłosieniu i jego rośnięciu, więc nie dziwota, że w mojej paczuszce znalazłam szampon, skoro było to dobierane na podstawie wpisów ;)
Szampon Łopianowy
Green Pharmacy
Ucieszył mnie bardzo, bo po pierwsze, miałam ochotę wypróbować coś tej firmy, po drugie, szamponów u nas nigdy dość, po trzecie, wtedy jeszcze zazdrośnie spoglądałam na efekty dziewczyn, które przechodziły na naturalną pielęgnację, a GP z taką właśnie mi się kojarzyło.
Kiedy już nacieszyłam się samym faktem posiadania, postanowiłam zaaplikować go sobie oczywiście na łepek.. zanim jednak dobierzemy się do zawartości, zobaczmy, w czym się ona zawiera :)
OPAKOWANIE:
Jest coś czasami w czymś, że analizując wygląd czegoś, dochodzisz do wniosku, że generalnie jest tani, prosty i niczym się nie różniłby od Familijnego pokrzywowego, gdyby nie to "coś".. i dokładnie takie emocje mam odnośnie opakowań tej firmy :) I, dla jasności, to był komplement!! Bo Green Pharmacy MA to coś! :)
Zamknięcie typu klik, z czymś na kształt miseczki wokół otworu, co sprawia, że ten jeden kosmetyk pozostaje bardzo czysty [w sensie opakowania] mimo używania ;) sam otworek jest dość dobrze dopasowany do konsystencji kosmetyku i sztywności ścianek butelki, dzięki czemu wydobywa się świetnie i odpowiednio :)
350 ml za 8 zł, wygodny wymiar i profilowania ścianek, dzięki czemu ta akurat butelka nie wylatywała nam zbyt często z dłoni... czego więc szukać jeszcze na opakowaniu? A! składu!
SKŁAD:
Hmmm... ja się tam nie znam, ale kiedy ktoś mi reklamuje szampon jako naturalny, super hiper, bez tych wszystkich "be"... to chyba powinno to mniej chemicznie wyglądać? ;)
ORGANOLEPTYCZNIE:
[a dziś to słówko z akcentem specjalnie dla Patrycji, która ponoć właśnie na nie czeka w każdej notce ;) ]Otwieramy więc butelkę, przechylamy, wylewamy trochę przezroczystego, gęstawego płynu na dłoń i wtykamy weń nasz narząd węchu... skądś znam ten zapach... ach! z dzieciństwa! tak pachniały te wszystkie ziołowe szampony, których tak nienawidziłam! Ale wtedy byłam mała, głupia, i się nie znałam :P nie wiedziałam, że naturalne znaczy lepsze, wtedy wszystko było naturalne, więc to chemia była w cenie ;)
Nie zrażona więc roztarłam szampon w dłoniach, westchnęłam lekko, że nienaturalne lepiej się pieni, i nałożyłam na skalp.
Trzeba przyznać, oczyszcza bardzo dobrze. tak dobrze, że po chwili zaczęłam odczuwać skrzypienie [tak tak, świadomie połączyłam te dwa wyrazy ;) ]. Nie lubię tego uczucia podczas testów, ponieważ zawsze staram się choć raz spróbować użyć szamponu bez żadnych "zmiękczaczy" ani przed ani po, i takie skrzypienie niepokoi mnie co do ciągu dalszego..
DZIAŁANIE:
No dobra, więc jak się ma to skrzypienie do działania?
Według producenta powinno być tak:
Ale moje włosy niestety okazały się być wredne, i przypomnieć mi koszmarki z dzieciństwa ;) żeby rozczesać je po myciu bez wspomagaczy, musiałam sięgnąć po spray bursztynowy i argan. Z odżywkami było lepiej, ale mimo różnych prób nie dogadywaliśmy się. Jedno, co mnie urzekło, to to, że faktycznie nie przysporzył mi problemów ze skórą głowy, co często mi się zdarza.
Odstawiłam na półeczkę przy wannie, i zastanawiałam się, co z tym fantem zrobić, bo jak wiecie [albo i nie], nie lubię mieć przymusu pisania, ponieważ wolę czasami nic nie napisać niż skrzywdzić kosmetyk, który po prostu mi akurat nie podpasował... W końcu nie jestem "uniwersalna" ;)
A jednak szamponu ubywało z butelki, i po pewnym czasie okazało się, że obrała go sobie za faworyta Cholera Młodsza. No nic, fajnie, nie lubię, kiedy się coś marnuje, a nie zauważyłam, żeby jej włosom szkodziło, to niech sobie Młoda stosuje :)
I po paru tygodniach - zaskoczek!
Młoda wchodzi w okres dojrzewania, co oznaczało, że jej włosy praktycznie zaraz po umyciu były tłuste przy skórze i klapnięte, a tu nagle jakoś przestała wyglądać tragicznie, czupryna jakby lekko odskoczyła od skalpu, a przy jej przetłuszczonych niskoporach, nie odbiło się to zbytnio na blasku, niemniej - ucieszyło mnie, że szampon nie okazał się bublem. Jedynie opis producenta jest małą pomyłką: to po prostu nie jest szampon do wszystkich włosów! Suchacze wręcz powinny go omijać szerokim łukiem, chyba, że dołączą do niego dobry nawilżacz. Ale oczyszcza rewelacyjnie mimo braku SLS i nie podrażnia skóry głowy.
Podsumowując:
PLUSY: opakowanie, oczyszczanie i dobre traktowanie skalpu, brak parabenów i sztucznych barwników :)
MINUSY: złe opisanie przez producenta, średnie pienienie się, zapach
Tak więc, Moje Drogie, fajnie mieć długowłose córy, bo pokazują, że niekoniecznie z szamponem jest coś nie tak :) czasami "nie tak" jest coś z Nami ;D
A kiedy uznacie, że bliżej Wam do młodości i normalności, możecie ten szampon zakupić choćby TUTAJ [klik]
Cholera Naczelna
Fakt, że otrzymałam produkt do testów nieodpłatnie od sklepu BalmShop, nie wpłynął na mają opinię.
no rymujesz pierwszorzędnie;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam organoleptyczne podejście do kosmetyków, nawet nie do końca naturalnych, bo przynajmniej obecność PEG-a nie pozwala jako takim go mianować;)... choć zachowuje się podobnie, skrzypienie to słowo wycelowane w moje odczucie, po umyciu włosów szamponem naturalnym - właśnie ciągle się zastanawiałam, jak to określić...
A co do rynienki przy ujściu produktu z butelki, świetne rozwiązanie:)
Ps. O matko normalnie organoleptyczny komentarz;)
Ps.2 Dziękuję za specjalne wyróżnienie mojego ulubionego ostatnio słowa:)
UsuńTak bardzo to słowo polubiłaś, i tak dawno go nie używałam... :)
UsuńO widzisz, ja na przykład lubię właśnie "nie do końca naturalne" zazwyczaj ;) z kolei na niektóre naturalne składniki jestem ostro nadwrażliwa, i kończy się u mnie spotkanie z nimi tragicznie...
:)
Mnie te szampony nie zachwycają... Nie ograniczają przetłuszczania włosów, a do tego muszę użyć tony odżywki lub maski, by nie mieć na głowie kołtuna (tak, tak.... od pewnego czasu używam regularnie masek i zużywam je w ogromnych wręcz ilościach ;) ) Aczkolwiek opakowanie mnie urzekło i żałuję, że Farmona nie ma podobnego "korka'.
OdpowiedzUsuńDopiero "od pewnego czasu"? ja nie pamiętam, kiedy nie używałam odżywek ;)
UsuńDziś przeżyłam tragedię na przykład... skończyły mi się "pewne" odżywki [a nowych nie zaryzykuję, po masakrze, jaką zrobił mi szampon, o którym zapomniałam, że chyba nie powinnam] i nie mogę się ogarnąć... ani swoich włosów ;)
Tak, wcześniej wydawało mi się, że ich nie potrzebuję... O jakże okrutnie się myliłam!
Usuńwydawało mi się, że nie ma kobiety, która nie używa odżywek... O jakże okrutnie się myliłam! ;)
UsuńPrawdę mówić jeszcze nie znalazłam takiego szamponu, który zlikwidowałby przetłuszczanie. A prawdą też jest, że każdy z nas ma inne wymagania i zapotrzebowanie na jakiś konkretny szampon. Jednemu będzie służył, drugiemu nie. :)
OdpowiedzUsuńja uparcie wierzę, że znajdę ;)
Usuńale to nie będzie ten powyższy ;)
Super ten szamponik, miałam podobny ale firmy EVA :) i też działał bardzo efektywnie :) Zapraszam do mnie do wzajemnej obserwacji :)
OdpowiedzUsuńhmmm... więc wiem już, że podobnego Evy też nie mam co próbować... dzięki :)
Usuń[ps.: wybacz, ale nie obserwuję na zasadzie "bo taka była umowa", ale zajrzę, zrobię to, jak mi się spodoba po prostu :) ]
Dzięki za recenzję!
OdpowiedzUsuńZarąbiaście opisujesz :) Pozdrawiam!
To ja dziękuję, że czytacie i komentujecie :*
UsuńNie miałam nigdy szamponu tej marki, ale przy moich raczej suchych włosach po Twojej recenzji się nie skuszę. I nie uważam aby pisanie tych mniej pochlebnych recenzji było złe. Zawsze podkreślamy w recenzjach, że to iz kosmetyk nie sprawdził się u nas nie oznacza, że nie spisze się u kogoś innego.
OdpowiedzUsuńnie no, pisuję też niepochlebne recenzje, tylko... nie lubię tego :) jakoś zdecydowanie wolę pisać o tym, co pozytywne ;) tak jakoś przyjemniej się to robi ;)
Usuńale faktycznie, mając suche włosy, ja bym nie zaryzykowała.
Zastanawiałam się nad tymi szamponami :) ciekawe jak u mnie by się sprawdził.
OdpowiedzUsuńSprawdź i daj znać :)
UsuńTego nie znam, ale miałam arganowo-granatowy i uwielbiałam to, jak miękkie byly włosy po jego użyciu.
OdpowiedzUsuńMam identyczne spostrzeżenia jeżeli chodzi o wygląd butli szamponów GP :)
no, argan i granat powinny zmiękczać faktycznie.
Usuńchociaż ja zaczynam podejrzewać, że kwasy owocowe nie służą mojemu skalpowi...
Mam ten szampon :)
OdpowiedzUsuńO, to ciekawa jestem Twoich odczuć :)
UsuńJa miałam nagietkowy, teraz mam pokrzywowy. Opakowania rzeczywiście zachwycają dużo bardziej niż koledzy po fachu: Familijny, Malwa czy Barwa Ziołowa. Lubię je, dobrze oczyszczają włosy i skórę głowy, nie powodują łupieżu, skóra nie swędzi. Jedyne co, to konieczne jest zaopatrzenie się w odżywkę.
OdpowiedzUsuńja jakoś nigdy się z tymi szamponami co wymieniłaś, nie zgadzałam ;) miałam nadzieję, że ten będzie inny...
Usuńale w takim razie, jak Cholerze Młodszej, Tobie powinien odpowiadać :)
Miałam ten szampon jeszcze nie tak dawno, bo jakieś dwa miesiące temu. Niestety moje włosy zaczęły po nim wypadać coraz bardziej i bardziej a i tak już sobie wypadały wcześniej. Skończyłam go, zmieniłam szampon, wypadanie trochę ustało, stąd wiem że to niestety GP był sprawcą zamieszania. No aleeee ja też stwierdziłam, że to nie z szamponem jest coś nie tak, tylko generalnie po prostu mi nie służy i już, a innym polecam wypróbowanie na własnej skórze. O :)
OdpowiedzUsuńno właśnie... a czytałam na stronie sklepu, że niektóre dziewczyny są ponoć zachwycone...
Usuń:)
Używam go właśnie :P i faktycznie nie podrażnia skóry i łagodzi wszelkie wcześniejsze podrażnienia, a oczyszczacz z niego mega bez odżywki i sprayu nie nie nie :)
OdpowiedzUsuńoj nie nie nie, bo wczoraj właśnie macałam włosy Młodej, i jutro ją pod Amlę wsadzam, takie ma włosy "doczyszczone"... jej niskopory poszły się piiiip...
Usuń