niedziela, 15 września 2013

Jak to w Sosnowcu, z Katowiczankami wylądowałam ;) - relacja ze Zlotu

Tyyyle czasu już minęło... boszzz... jak ten czas leci... ;)

W każdym razie po kolei :)
Przyszedł do mnie mail. "bla bla miejsce spotkania, bla bla"... zmarszczyłam czoło ze zdziwienia, dokładając sobie kolejną zmarszczkę, próbując ogarnąć "jakim cudem zapomniałam?"...
"czy ten mail przyszedł do mnie przypadkiem, czy coś przegapiłam?" - odpisałam natychmiast
"najwyraźniej przegapiłaś..."

No, cóż to Naczelna potrafi przegapić? Na przykład to, że została zapisana przez zaprzyjaźnione blogerki na zlot :P  No, przegapić nietrudno, jak się nie wie, ale na pewno jak się już wie, nawet dwa tygodnie przed terminem tylko, to skacze się z radochy wysoko, i miło tak człowiekowi się robi koło serducha... ;)

Szybka korespondencja ze znajomymi z zadanej okolicy, i plan się wyklarował :D Jadę o poranku, śniadanie w zaprzyjaźnionym na poprzednim zlocie, towarzystwie, później mnie zawiozą do miasta spotkania, i wracając wrzucą na dworzec... no jechać tylko, nie marudzić ;)


Młode na radosną wieść, że matka wyrodna jedzie sobie w diabły na całą sobotę, jęknęły tylko chóralnie.. dla nich taki wyjazd jednej z nas oznacza jedno: gruntowne porządki z drugą ;) . Jednak twardo, nie poddając się manipulacjom typu smutne minki dopisywane na tablicy z terminem wyjazdu, i jęki niemożebne, wsiadłam w sobotni poranek w pociąg mknący do Katowic...
Ale co to był za pociąg!! Nowoczesny, przestronny, sześć rozkładanych foteli, każdy z gniazdkiem elektrycznym, sterowanie wszystkim co się da z panelu dotykowego, zero klaustrofobii, i stały podgląd na pogodę, prędkość, najbliższe stacje... aż trzy razy sprawdzałam, czy nie wsiadłam przypadkiem do pierwszej klasy, bo to, co w pociągu owym spotkałam, od znanej mi dotąd pierwszej klasy było nawet dużo lepsze! Grzechem byłoby Wam tego nie pokazać! :


Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym o poranku wyrobiła się ze wszystkim, więc przesympatyczna pani konduktorka, która, mimo, że niepaląca, doskonale rozumiała bolączki i potrzeby biednych palaczy ;) , i którą tutaj z całego serca serdecznie pozdrawiam, oraz dziękuję za świetną podróż :) ; oglądała mnie co parę stacji w nowych odsłonach. Najpierw "poranne soute", później "wersja po wstępnej obróbce" ;) na następnym przystanku "ASP mnie nie chciało, to sobie twarz namalowałam, a co!", a na koniec jeszcze postanowiłam, dla odmiany, przyjechać z zakręconymi włosami, to złapałam chustę i machnęłam sobie obważanka ;) 
Pobieżna kontrola jakości wykonania wyglądała tak:


  i wykonywanie jej spotykało się ze zdziwionymi zerknięciami do środka, przechodzących pasażerów ;)

W każdym razie dojechałam szybko i wygodnie do Katowic, gdzie odebrała mnie z dworca KasiaS, i poszłyśmy na śniadanie... ale jakie śniadanie!! Pomijając fakt rewelacyjnego towarzystwa, samo żarełko, a przede wszystkim jego prezencja, były bardzo fotogeniczne:


Następnie centrum handlowe - no bo jak to tak? Blogerki kosmetyczne i by sobie odpuściły? Wolne żarty ;)  Przy okazji, Kasiu, nie dostałam fotek, jak Ci w nowym kolorze do twarzy ;*

Aż w końcu zebrałyśmy wesołą ekipę i pojechałyśmy na miejsce spotkania.
A tam..., w The Old Central Pub ...   14 Szalonych :D




 Jak głośno! jak kolorowo! jak radośnie! Stado bab opanowało całą jedną część restauracji :)


Na szczęście dostałam miejsce na wyjściu [czyżby organizatorki zwróciły uwagę nawet na takie szczegóły, że palaczki często krążą? ;)], oznaczone imienną plakietką






..i zaczęło się. Prelekcje, pogawędki, zdjęcia, wymiana wszystkiego, od uśmiechów, przez doświadczenia, po kosmetyki.. ;) W szaleńczym tempie następowały kolejne działy:

Pani Kasia, przedstawicielka firmy SkinCode, która, jak nam się przyznała, pierwszy raz prowadziła taką prelekcję, szybko przestała wyglądać na zestresowaną ;) Super sobie poradziła! Pozdrawiam serdecznie :)


 Później p. Martyna z Oriflame wykonała na Marcie makijaż wieczorowy... jeju podziwiam Martę za przyjście bez makijażu, no, ale ona może sobie na to powolić ;) i za cierpliwość, a p. Martynę za poświęcony temu czas... Ja jestem niereformowalna, 10 minut na malowanie to dla mnie całe wieki, a co dopiero tyle czasu... No, ale cóż, różnicę w jakości wykonania też widać na pierwszy rzut oka, po prostu przyjmę, że nie dane mi nigdy będzie mieć porządnej facjaty ;)



Ale zobaczcie efekty w wersji przed-po :)

Zresztą... ta dziewczyna to skarb dla tego, co ma aparat w dłoni! Nie ważne nic. Widzi obiektyw i natychmiast ślicznie ustawia się do zdjęcia z szerokim uśmiechem :)

Następny punkt programu - czyli ja ;) - zaczął się od klapy po całości :D
Jak pisałam, jadąc w pociągu, zawinęłam sobie włosy na chustę. Pewna tego, co robiłam setki razy, zaczęłam od "dziś będzie od końca, zobaczcie jak łatwo chusta sama wysuwa się z loków..." i w tym momencie, po raz pierwszy w życiu, moja chusta nie wysunęła się, a zamiast tego, w połowie okazało się, że jedno pasmo zacisnęło się tak mocno, że przez dobrą chwilę je poluzowywałam...  Dzielne dziewczyny nie dały się jednak zastraszyć mojej wpadce i spora część z nich niebawem miała zgrabne koczki :D zaplecione przeze mnie, krótkowłose koleżanki, albo samodzielnie :D


Tudzież inne, robione na długopisy ;)

A skoro włosy były bezpieczne, Paulina, organizatorka, mogła ujawnić swoją wielką tajemniczą niespodziankę, czyli zabawę w Alchemika :D
Jak widać na zdjęciu, Alicja poczuła się na ten widok jak ryba w wodzie :D 


Rozdały nam więc dziewczyny wagi, instrukcje, butelki z różnymi półproduktami, i imprezka zrobiła się nieco bardziej wyluzowana... może to za sprawą dziwnie szybko parującego spirytusu, co to miał służyć do dezynfekcji sprzętu? ;)


W każdym razie każda z nas samodzielnie przygotowała sobie naturalny tonik do twarzy... bezprocentowy :)


Uchachane, uczesane, utonikowane, poszłyśmy w stronę... stóp ;)
I Kasia, stojąc nota bene na mega wysokich obcasach, przedstawiła nam swoją baaardzo pouczającą prelekcję o kupowaniu i noszeniu tego, co kocham, czyli szpil, szpilek i obcasów ;) Przekonałam się, że biegając i robiąc dziwne rzeczy w obuwniczych robię prawidłowo, i co więcej, nie ja jedna odstawiam takie teatrzyki :D


 Dowiedziałam się też, na co zwracać uwagę kupując buty via net... mój portfel załkał dramatycznie.. Jasna zresztą też ;)

Na koniec jeszcze rozwinęłyśmy chusty z włosów, niestety już w okrojonym składzie, bo część dziewczyn musiała uciekać na pociągi i inne...


Machnęłyśmy sobie szybką sesję z "after party" [dziewczyny, zgłoście się po fotki, nauczyłam się ładować zdjęcia na picasę ;) ]


I pognałyśmy na pkp, gdzie wbiegłam do pociągu w ostatniej minucie, i to dosłownie ;)
Tutaj wielkie wyrazy uznania dla Kasi, za niesamowity, a jednocześnie bezpieczny rajd do Katowic. Mimo bardzo szczerych chęci skorzystania z propozycji noclegu, musiałam wracać, i dzięki jej zdolnościom jako kierowcy, zdążyłam na ostatni pociąg :*

To był fantastyczny, choć mega męczący fizycznie, dzień :)
W pociągu [już niestety takim typowym pod KAŻDYM względem, dla pkp, które pamiętałam sprzed lat] padłam jak zabita.. dobrze, że każdy pasażer był sobie obcy w przedziale, to daje jakieś w miarę bezpieczeństwo [o ironio] ;)

 Do domu przytargałam cudne upominki, w tym kilka nowości, których jestem niesamowicie ciekawa :)


 a sponsorami tych upominków byli:

APIS 







oraz Alicja z bloga http://cukier-i-pieprz.blogspot.com/, która przygotowała dla nas własnoręcznie prześliczne bransoletki :)


Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie :)
Za każdy element spotkania :)

A teraz, na koniec... Wielkie brawa!! Dla naszych świetnych Organizatorek: Alicji i Pauliny


 I parę szybkich migawek "co tam jeszcze fajowego się działo"
W kolejności przypadkowej.





















 A dla Ciebie Kasiu, podziękowania specjalne :) za całą resztę, i popiekę, i fantastyczne towarzystwo oraz transport :*
 


Wasza Cholera Naczelna -Wędrowniczek ;)

32 komentarze:

  1. Ooo cudowne zdjęcia i całą relacja :) uwielbiam oglądać posty pospotkaniowe i widzieć takie twarzyczki szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety światło nie sprzyjało robieniu zdjęć, ale to taka pamiątka, że nawet brak jakości nie przeszkadza ;)

      Usuń
  2. Rany, cudnie się bawiłyście! To aż bije ze zdjęć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz, ten unoszące się wokół opary po sterylizowaniu menzurek... ;)

      Usuń
  3. Blogerka kulinarna z Katowic zazdrości niemiłosiernie tego kosmetycznego eventu! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kulinarne nie spotykają się na "wielkie wyżerki"? ;)
      ja tam bym na takie chętnie wpadła jako tester... deserów na przykład ;)

      Usuń
  4. Świetnie się czyta jak i ogląda! :) zazdroszczę bardzo takich spotkań.

    OdpowiedzUsuń
  5. no cudowne wspomnienia:) a ten pociąg fiu, fiu, mega:)

    całuski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo... aż do dziś nie wierzę... zwłaszcza jak sobie przypomnę ten wieczorny - taki "prawdziwy" ;)

      Usuń
  6. Szlag by to, naprawdę mam zmarszczki nosowo-ustne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, oszalała! ;)
      kto ci nagadał bzdur i wmówił, że cokolwiek masz nie tak? nie słuchaj gada ;)

      Usuń
  7. To musiało być udane spotkanie... Miło się czytało i oglądało.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angalika, ja sie nei mogę doczekać tego, na które trafimy kiedyś w końcu razem ;) :*

      Usuń
    2. Ja również na to czekam :*

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. nooo, po szyku liter wnioskuję, że klimacik jeszcze trzyma ;)
      nie no, było bardzo fajnie i bez procentów ;)

      Usuń
  9. A ja z niecierpliwością czekam na powtórkę :) Koloru włosów jeszcze nie zmieniłam, raz z braku czasu, a dwa - ciągle trochę się waham. A ja nie dostałam od Ciebie zdjęć :) Czekam zatem. Ps. Dziękuję za mnóstwo komplementów, szkoda trochę, że zdążyłaś na ten pociąg ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo, zdjęć trochę mam, podeślę Ci je, tylko adres mailowy odkopię :) [albo prześlij mi go na PnK, dobrze? będę już miała :) ]

      Usuń
    2. ps.: cykor? ;) wpadnij, to Ci je zrobię :D

      Usuń
  10. Jej, mam nadzieję, że to mikołajkowe w Oln. wypali, tak jak Wasze :))) Genialny pociąg w ogóle.... Naczelna? Takie istnieją? Całe wakacje przejeździłam po Polsce pociągami i nigdzie nie było takich luksusów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, ja nie jeździłam pociągami parę lat, miałam bardzo złe wspomnienia z takowych, a ten.. ten był jak sen! nie szczypałam się, by się nie obudzić przypadkiem, i dojechałam na miejsce czując się jak jakiś VIP, brakowało tylko stewardess :D

      Usuń
  11. Super zdjęcia:) I ciągle jestem pod wrażeniem pociągu, może i mnie się uda kiedyś na taki natrafić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrocław-Katowice, TLK, w sobotę około 7 rano. Może jeździ na tej trasie, w taki dzień i o tej porze stale?
      Warto się przejechać dla samego przejechania się :D

      Usuń
  12. Fajnie uchwycone momenty na fotkach :)Wygląda, że impreza była udana, buźki radosne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D
      To był eksperyment pod tytułem "japoński turysta w akcji" :D i spodobało mi się :D
      Szkoda, że nie powtórzyłam tego na gorzowskim.. od teraz wiem, że na pewno będę to robić zawsze ;)

      Usuń
  13. Uau samo przejechanie się takim pociągiem to niezła sprawa :D
    Widać że spotkanie się udało :)
    Super zdjęcia :)
    Zobaczysz że Twój pomysł z chustką będzie przekazywany z pokolenia na pokolenie :D a może kiedyś wydasz książkę "1001 sposobów chustkę we włosach" :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Chętnie wybrałabym sie na takie spotkanie :))

    OdpowiedzUsuń

Śmiało, komentowanie nie gryzie ;) ja też ;)

Bardzo lubię i cenię każde słowo od Was, Wasze komentarze są dla mnie motorkiem napędowym :)

Staram się też odpowiadać na Wasze wpisy, pytania, i odwiedzać moich czytelników.

4cholery@gmail.com

Cholera Naczelna

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...