czwartek, 30 stycznia 2014

Wieści z placu boju ;) - "przed", które właśnie dąży do "po" :)

- Inspekcja idzie! - dobiegło nas ostrzegawcze zawołanie zza drzwi, wraz z rumorem rozczmychującej się do
pracy ekipy remontowej. Popatrzyłyśmy na siebie ze śmiechem... no to będzie zabawa, kiedy panowie robotnicy połapią się, że my nie z tych tylko doglądających, ale i aktywnie panoszących się po placu remontu ;)

 Domyślacie się już, czemu ostatnio znów mniej piszemy? ;)
 
Od jesieni już nosiłyśmy się z zamiarem zmiany miejsca najmu. Szukałyśmy, zerkałyśmy i nic...- Spokojnie - stwierdzałam co rusz do Jasnej, zdenerwowanej faktem, że na rynku nie było nic logicznego, a tym bardziej w "ludzkiej" cenie - nasz następny dom gdzieś na nas czeka, tylko jeszcze się lokatorzy nie wynieśli ;)

 Później zaczęły się problemy ze zdrowiem mamy Jasnej... trzy miesiące wyjęte całkowicie z życiorysu. Nadeszła zima.
Aż właściciel obecnego najmu postawił, parę tygodni temu, kropkę nad "i" podnosząc nam czynsz cztery dni przed dniem płatności, mimo, że standard życia w obecnym miejscu spadł drastycznie po paru "przeróbkach", które sobie nasz wynajmujący wymyślił.
Szybkie przewertowanie ogłoszeń i... W pierwszym było coś takiego, że zadzwoniłam i umówiłam nas na spotkanie na następny dzień.

Okazało się, że tydzień wcześniej uciekli stamtąd lokatorzy zabierając ze sobą tylko podstawowe rzeczy. To, co pozostawili po sobie, wołało o pomstę do nieba. Zniszczone wnętrza, meble nie nadające się do niczego, śmieci i wykładziny zasikane przez wolno biegające króliki, ściany pomalowane pomazane w KAŻDYM pomieszczeniu przez dzieci wychowywane bezstresowo, kredą, farbkami, kredkami, stempelkami, plasteliną, jedzeniem... zgroza.
Ale dom, jak i jego właścicielka, próbująca pachnącymi świeczkami i mopem, jakkolwiek lekko chociaż złagodzić ten obraz [i zapach] rozpaczy, bardzo nam się spodobali :) Po dokładnym obejrzeniu potencjału kryjącego się we wnętrzach podjęłyśmy decyzję i wpłaciłyśmy kaucję. Dwa dni później, wpłacając czynsz, dogadałyśmy się z dotychczasowym wynajmującym, że za parę tygodni opuszczamy jego mieszkanie :)

Chcecie obejrzeć kilka rzutów? Zaznaczam, na już nieco ogarnięte, przede wszystkim ze śmieci i większości mebli, wnętrza ;)
pokój 1
pokój 2


pokój 2 - druga strona

salon





schowek

sypialnia

hol



piwnica
tu wszędzie była boazeria
i kuchnia już "in progres" ;)
pokój numer 2 w trakcie zmian :)
Od tego momentu czas zaczął pędzić jak szalony. Ekipa remontowa weszła na nasze przyszłe gniazdko, opróżniać je doszczętnie, a my, do codziennych spraw dołączyłyśmy wybieranie farb, projektowanie co gdzie i jak, doglądanie ekipy i szykowanie się do zmiany, planowanie rozmieszczenia wszystkiego od nowa w nowym miejscu :)
Przyznam się Wam, że osobiście uwielbiam ten szał ;) Choć tym razem doceniam niesamowicie to, że nie biegamy z wałkami i drabinami same :)
Zniknęła stara drewniana boazeria ze ścian, pomieszczenia z każdym dniem nabierają życia i energii, a my spędzamy cale dnie krążąc pomiędzy pracą, dziećmi, zakupami i remontem, po drodze upychając w naszym SUV-ie, rozmontowane na czynniki pierwsze meble,  książki, bibeloty, i krążymy, krążymy, krążymy...

Ekipa, podpasana muffinkami, które wypiekam testując nowy piekarnik, oswoiła się już nawet z nami, i nie tylko nie protestują na naszą stałą niemal obecność, ale nawet podziwiają różową wkrętarkę, która dzielnie dotrzymuje kroku tej "normalnej" w pracach wszelakich i skręcaniu mebli ;)

I raz tylko myślałyśmy, że się popłaczemy... kiedy zamiast pięknego oliwkowego koloru, specjalnie dobieranego z mieszalnika, przyjechały trzy ogromne puszki... zwymiotowanego łososia ;)
Niby nic, zwykła pomyłka kogoś "po drodze". Zamienione dwie literki ;)
Na szczęście, w swojej niecierpliwości, chciałyśmy pooglądać nasze kolorystyczne wybory na żywo ;)
Cóż. Trudno, trzeba było kupić nowe, ale miny wszystkich obecnych pochylających się nad otwieraną puszką z właściwym kodem - czy aby tym razem wszystko ok - bezcenne ;)
Podobnie zresztą, jak Panów Robotników, kiedy, jak by nie było, z osobówki, wyciągamy przywiezione rzeczy... i wyciągamy, i wyciągamy... torby, pudła, meble... dziś przewiozłyśmy na raz dwuosobowe łoże, wielką komodę i sporo innych rzeczy. Czasami mam wrażenie, że czekają, aż, niczym w reklamach mega pojemnych aut, wyjmiemy na koniec jeszcze słonia, żyrafę i pełny basen razem z całą imprezą w toku ;) 

Ale pomimo bolesnych strat w pazurkach, ledwie odhodowanych, wszystko zaczyna nabierać kształtów, kolorów, a nawet zaczyna wyłaniać się spod ton zeszlifowanej gładzi ;)
Za to, po wielogodzinnym sprzątaniu, nasze dłonie będą wymagały ratunkowego SPA, więc możliwe, że wkrótce i z niego znajdziecie u nas relacje i spostrzeżenia ;)

ściski cieplutkie dla Was za cierpliwość ;)
 Cholera Naczelna - obecnie samozwańczy projektant wnętrz własnych ;)

30 komentarzy:

  1. Kibicuję Wam i z niecierpliwością czekam na efekty końcowe :)
    Śliczny kolorek wybrałyście do tego pokoju nr 2...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolorek dla Młodych, ale reszta równie energetyczna ;) weź się w końcu zepnij i wpadnij do nas :) na parapetówkę na przykład :D

      Usuń
    2. Myślę o tym bardzo intensywnie, ale... wiesz, jak jest...

      Usuń
  2. coś czuję, ze tam będzie przecudnie :)
    powodzenia dziewczyny :*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ nawałnica :) Za to potem będzie pięknie gdy już wszystko stanie na swoim miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosze, nie zła znów jazda... Ale efekty i uczucie PO całym ambarasie są niezastąpione:D

    Jestem bardzo ciekawa, jak na koniec wszystko będzie wyglądać....

    buziolki i siły dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj też miałam remont, jeszcze niedokończony bo zabrakło zięciom zięciom. Jeden z nich już nie dokończy, zginął przedwczoraj w wypadku. Przy tym wszystkim moje paznokcie nie są żadną stratą. :( Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj :(
      przyjmij szczere i gorące kondolencje :(
      trzymaj się mocno, a jakbyś chciała coś odgadać, to pisz śmiało na priv.

      Usuń
  6. Remont na całego ! Ale na koniec będziecie szczęśliwe i szczęśliwie zmęczone :) Usiądziecie sobie w salonie z" kawusią?" i pomyślicie: Ale tu jest "cholernie" pięknie :)))) Pozdrawiam i życzę szybkiego ukończenia remontu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam remonty i różne prace wykończeniowe :) sama jestem w trakcie wykańczania swojego domku :) Życze niekończącej sie energii i zapału! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam kciuki:) I jestem ciekawa efektów końcowych.

    OdpowiedzUsuń
  9. No to czekam na koniec. Uwielbiam takie zmiany. Sama ostatnio bawiłam się w projektanta wnętrz... kuchnia i wcześniej mój pokój. Frajdy co nie mara :)) Tylko potem sprzątnąć ciężko ten cały bajzel po wszystkim. :) Ale satysfakcja wielka. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak... staramy się na bieżąco sprzątać, ale i tak na koniec "generalka" nas czeka... a wczoraj mi na oknie zamarzł płyn z alkoholem ;)

      Usuń
  10. Przeprowadzałam się raz w życiu, 5 lat temu do własnego M i chyba bym na razie nie zdzierżyła ponownej przeprowadzki...

    OdpowiedzUsuń
  11. Remonty i wykańczanie mieszkań to szaleństwo... ja jakoś nie mogę się zebrać. Od kiedy kupiliśmy mieszkanie i pewne rzeczy zostawiliśmy "a, niech na razie tak zostanie- jak będziemy mieć więcej czasu i pieniędzy to się tym zajmiemy" tak zostało do tej pory a minęło półtora roku :(. Zasłony i firany też już z pół roku kupuję nowe... Tak się ciężko zebrać, że naprawdę podziwiam Wasz entuzjazm...

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeprowadzałam się naście razy w życiu. Nawet się już przyzwyczaiłam do takiego nomadyzmu, kiedy udało mi się wreszcie kupić własne, wymarzone M. Też jest w nim jeszcze sporo do zrobienia... aż boję się o tym myśleć ;)
    No nic, życzę Wam samych dobrych duchów :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uhuhu! Szalejecie na całego! :D
    Już wiadomo gdzie zrobimy kwietniowe spotkanie- szykujcie się na parapetówkę ;) hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie przeprowadzałam się nigdy, ale na samą myśl mi się odechciewa, nie lubie zmieniac otoczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Matko i córko, ale się u Was dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cholero kochana!! Nie wiem, współczuć czy zazdrościć. My bez ekipy, trzeci tydzień jedną kuchnię remontujemy, i niedługo chyba noże zaczną latać. Ani mebli nie mam (się robią), kafelki są inne niż być miały (białe chciałam, żeby kuchnię czerwienią przełamać a tu jak nic niebieski wrrrrr) dekoracje na okna chyba w przyszłym miesiącu myśleć będę a o stole to na wakacje może ... ehh. A jeszcze pralka nam siadła, i nową kupić trzeba było (to ta kasiora co na stół i dekor zbierana) i normalnie foch :D Jak nasz ochotę i czas zerknąć to wpadnij TU lub TU

    OdpowiedzUsuń
  17. :):):) Inspekcja idzie !!! :D buuuaaahhhaaaaa :):) ale Was wyczuli nosem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ufaj, ale kontroluj! - złota zasada... rodzicielstwa :D :D :D

      Usuń

Śmiało, komentowanie nie gryzie ;) ja też ;)

Bardzo lubię i cenię każde słowo od Was, Wasze komentarze są dla mnie motorkiem napędowym :)

Staram się też odpowiadać na Wasze wpisy, pytania, i odwiedzać moich czytelników.

4cholery@gmail.com

Cholera Naczelna

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...